Środa 13 maja 2020
65. Rocznica Pożaru Baraku Szkolnego w Wielopolu Skrzyńskim
„W ciągu wieków różne nieszczęścia spadały na Wielopole ale to, swoim tragizmem przeszło wszystkie inne” pisał po latach ks. Julian Śmietana. Dramatyczna wiadomość dotarła do ówczesnego proboszcza o 21.30. Do kancelarii parafialnej wbiegła kucharka krzycząc – „Barak się pali!”. Prawie równocześnie odezwał się przeraźliwy głos dzwonu. Ksiądz wybiegł na rynek. Drewniany barak szkolny, w którym tego wieczora wyświetlano film płonął niczym pochodnia! Powietrze rozdzierał przeraźliwy krzyk tych, których dzieci pozostały uwięzione w straszliwych płomieniach. Niektórzy z nich nie dbając o piekielny żar biegli w ogień, by swoją osobą zasłonić przed ogniem dopalające się ciała swoich pociech. Widząc dramat rozgrywający się na jego oczach, ks. Śmietana udzielił ofiarom ognia ogólnego rozgrzeszenia.
11 maja 1955r. w pożarze baraku szkolnego w Wielopolu Skrzyńskim zginęło 58. osób w tym 38. dzieci, 20. zostało poparzonych.
To był pogodny i ciepły dzień. Około południa do Wielopola przyjechało kino objazdowe, które miało wyświetlić polską komedię „Sprawa do załatwienia”. Przygotowując salę widowiskową w tutejszym baraku szkolnym pracownicy kina naruszyli wiele zasad bezpieczeństwa. Na scenie umieszczono ekran, a do sali wniesiono drewniane ławy. Stół, na którym postawiono projektor, został ulokowany obok wejścia. Przyjezdni organizatorzy chcieli uniknąć sytuacji, w której widzowie bez biletów próbowaliby wejść do środka przez okna, ale i nie chcieli pilnować okiennic podczas seansów. Na ich prośbę zabito deskami wszystkie okna i zamknięto wejścia do budynku – z wyjątkiem tego, obok którego stał projektor. Z pudeł wyjęto i rozłożono na blacie stołu 10. zwojów taśmy filmowej. Ważyły one łącznie 18. kg (dwa zwoje „Kroniki filmowej” i osiem rolek filmu). Wyeksponowanie ich na stole stanowiło poważne naruszenie zasad pracy z taśmą filmową, która była wykonana z wyjątkowo łatwopalnego materiału. Taką jak ta - taśmę celuloidową należało przechowywać w metalowych pudłach, daleko od projektora i źródeł ognia. Co więcej, barak nie posiadał wyposażenia przeciwpożarowego, w dużej sali były zawieszone liczne ozdoby z papieru, a drewno, z którego wykonano budynek, było wysuszone, ponieważ od dłuższego czasu nie padały deszcze. Seans miał się zacząć po godz. 20:00 (po wieczornej mszy świętej), a pracownicy kina, czekając na jego rozpoczęcie, pili alkohol. Wszystkie te okoliczności okazały się tragiczne w skutkach.
Po nabożeństwie mieszkańcy tłumnie ruszyli do baraku. Na seans przybyło około 200. widzów, w większości dzieci i młodzież. Według relacji świadków pijani pracownicy kina palili papierosy, siedząc lub stojąc przy stole z projektorem i taśmami filmowymi, a niedopałki rzucali na podłogę (w tym miejscu drewniana podłoga była obita blachą). Gdy operator wyjął z projektora czwarty zwój, nastąpił zapłon taśmy. Operator rzucił zwój na podłogę, jednak krople płonącego celuloidu spadły na leżącą na stole taśmę i na nieobitą blachą podłogę, która także zajęła się ogniem – a od niej błyskawicznie reszta baraku. Pracownicy kina uciekli przez drzwi. Widzowie zostali uwięzieni wewnątrz gdyż płomienie wokół stołu zablokowały wyjście.
Część osób zdołała wydostać się przez okno, z którego siedzący obok strażak wybił ławą deski. Pozostali próbowali dotrzeć do innych wyjść (nie wiedząc, że są one zamknięte)i okien, ale padali na płonącą podłogę, duszeni w ścisku, truci dymem palących się taśm filmowych. Uratowały się osoby stojące przy ścianie, która zawaliła się wskutek nacisku tłumu. Otwarte okna koło aparatury odgradzały płomienie. Zapaliły się bibułowe girlandy pod sufitem, obejmując płomieniem całą salę, płonęły też taśmy złożone na stole. Ogień szybko wydostał się przez wywietrznik w suficie i zapalił całość strychu pokrytego grubą warstwą drzewnych trocin.
Ze względu na rozmiar pożaru niewiele pomogła interwencja miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej, która przybyła na miejsce wydarzenia 11 minut po wznieceniu ognia (większość strażaków była na seansie — po wydostaniu się z baraku musieli dobiec do remizy, wyłamać drzwi i powrócić ze sprzętem gaszącym). Gdy strażacy zdołali przewrócić płonącą ścianę przy tylnym wyjściu, na podłodze ujrzeli płonące zwłoki.
Następnego dnia już od samego rana cały korowód żałobny przesunął się przez kancelarię parafialną: płączący, niepocieszony, milczący lub niewiele mówiący… Trumny dowieziono z okolicznych miast, bo na miejscu nie sposób było je wykonać. Trzeciego, oraz czwartego dnia po katastrofie (piątek i sobota) urządzono zbiorowe pogrzeby.
Tak jeden z tych dni opisał ks. Śmietana: „Do kościoła wniesiono trumny i ustawiono je rzędami… Obok tych trumien mogła stanąć tylko najbliższa rodzina. Wszyscy inni z braku miejsca musieli pozostać na zewnątrz. W czasie uroczystości pogrzebowych (Wilii i Mszy Św.) panował w kościele nieopisany płacz…A kiedy po tym żałobny pochód ruszył w stronę cmentarza, to utworzył się taki długi szpaler, że gdy czoło pochodu było już na cmentarzu, to dalsze trumny wynoszono jeszcze z kościoła. Gdy wszystkie trumny znalazły się już na cmentarzu, to ten zapełnił się niemal ludźmi a powietrze rozdzierał już nie tylko płacz i szloch, ale po prostu ryk bólu i rozpaczy…”.
Wszyscy pracownicy kina oraz niektórzy ich przełożeni zostali skazani na kary więzienia.
Po pożarze zaostrzono przepisy bezpieczeństwa w kinach i teatrach w całej Polsce. W drugiej połowie lat 80. w miejscu pożaru odsłonięto pomnik z krzyżem i tablicą upamiętniającą zdarzenie i jego ofiary.
11 maja 2020r. minęło 65. lat od tej tragedii. Mimo upływu czasu pamięć pożaru jest wiecznie żywa bo rana, którą zadał jest niewyobrażalnie bolesną. Każdego roku mieszkańcy Wielopolszczyzny odbywają podróż w czas przeszły by wspominać tych wszystkich, którzy ponieśli wtedy ofiarę życia.
Ze względu na stan epidemii COVID-19 tegoroczne uroczystości upamiętniające pożar baraku szkolnego nie mogły się odbyć we wcześniej zaplanowanej formie. Zostały dostosowane do wymogów i zaleceń obowiązujących obecnie na terenie całego kraju.
O godzinie 18. w Kościele Najświętszej Maryi Panny Wniebowziętej odprawiono uroczystą Mszę Świętą w intencji Spalonych. Mszę koncelebrował Dziekan Dekanatu Wielopolskiego ks. Józef Kłosowski wraz z tutejszym Proboszczem ks. Mariuszem Siniakiem i Wikarym ks. Piotrem Soją.
Następnie uczestnicy Mszy udali się pod Pomnik Spalonych, który stoi w miejscu baraku szkolnego. Kwiaty i znicze złożyły następujące delegacje: Pan Łukasz Parat w imieniu Posła na Sejm Rzeczpospolitej Polskiej Pana Fryderyka Kapinosa, Wójt Gminy Wielopole Skrzyńskie Pan Marek Tęczar, Przewodnicząca Rady Gminy Pani Beata Wiśniewska i Radna Gminy Zofia Bieszczad w imieniu Samorządu Gminy Wielopole Skrzyńskie, delegacja Ochotniczej Straży Pożarnej w Wielopolu Skrzyńskim na czele z Komendantem Gminnym OSP w Wielopolu Skrzyńskim Panem Piotrem Siuśko oraz Druhowie Bartłomiej Bujak i Patryk Prokopowicz. W imieniu Rodzin Spalonych Pani Romualda Bokota, Pan Piotr Zabiegły i Pan Andrzej Froń. Kwiaty złożyli również i znicze zapalili: Dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury i Wypoczynku w Wielopolu Skrzyńskim Pan Marcin Świerad, oraz Kierownik Bibliotek GOKiW w Wielopolu Skrzyńskim Pani Wiesława Śledziona i Kierownik Kantorówki Ośrodka Dokumentacji i Historii Regionu Muzeum Tadeusza Kantora w Wielopolu Skrzyńskim Pani Irena Walat.
Przez cały ten dzień – tak słoneczny jak wtedy - mieszkańcy Wielopolszczyzny żyli wspomnieniami dramatu, który złamał serca 38. matek i ojców a 58. rodzin odarł z radości życia, pozostawiając je w rozpaczy i żałobie na długie lata.
Tego dnia składano kwiaty, palono znicze pod Pomnikiem Spalonych, odwiedzano groby ofiar pożaru, a także „wspólną mogiłę” znajdującą się na wielopolskim cmentarzu, w której spoczywają nierozpoznane części ciał spalonych 11 maja 1955roku. Wielopole znów przeżywało dramat pożaru, którego tragiczne brzemię mieszkańcy niosą w zbiorowej pamięci od 65 lat.